Odbudujmy i chrońmy to, co wielkie

Pożar w katedrze Notre Dame jest drastycznym przykładem moralnego upadku sfery publicznej. Komentarze, które zaczęły masowo nawarstwiać się na wieść o tragedii to wielka erupcja ekscytacji i fantazji, odlatująca daleko od realności i konsekwencji pożaru. Wkrótce teorie spiskowe i wykrzywione postulaty polityczne staną się dominującym odbiorem tak tragicznych sytuacji. Międzynarodowa opinia publiczna potrzebuje mądrych głosów, które nawiążą ze sobą wnikliwe i trzeźwe dyskusje. Inaczej pochłonie nas ocean ignorancji.

Katedra to miejsce w czasie

Katedra Notre Dame jest symbolem wielkości, jednym ze wspanialszych, jakie wzniosła Europa. Ta wielkość przekłada się na 180 lat skoordynowanego ludzkiego wysiłku i dalsze 674 lata konserwacji budynku przez kolejne pokolenia. Katedra jest dosłownie pomnikiem tej pracy, mądrości i troski. Jej materialność, kamień, drewno, szkło i metal poprzedzają wszelkie wymiary symboliczne, które otaczają budynek. Piętnastego kwietnia w poniedziałek, współczesna generacja konserwująca katedrę “upuściła pałeczkę” i doszło do katastrofalnego pożaru. Wypadki tego typu są od paru lat główną przyczyną pożarów obiektów sakralnych. Kościoły płoną głównie przez zaniedbania podczas prac renowacyjnych. Przyczyna jest najprostsza: zabrakło uważności i czci. Jeden z historyków komentujących pożar powiedział “to nie są przecież zwykłe budynki”. I trafił w sedno; w panoramie naszej cywilizacji znajdują się uświęcone miejsca, które zasługują na szczególną uwagę. Są one wyżej, ponieważ nasza cywilizacja ma doliny, równiny i wysokie wzgórza. Taka jest całość naszego krajobrazu.

Katedra to miejsce świętości

Katedra Notre Dame to nie tylko budynek “z krwi i kości”, to także uświęcone miejsce. Uświęcenie jest tak bliskie materialności budynku, jak ludzka aorta jest bliska Boga (Koran 50: 16). Świątynia to dom dla świętości, przestronne miejsce, które ją chroni. Taki jest najpierwotniejszy sens świątyń. My, ludzie, budujemy je od zarania dziejów; wcześniej adaptowaliśmy jaskinie, potem wznosiliśmy budynki. Świątynia jest miejscem do wspólnego przeżywania Świętości, a jednocześnie odnalezienia z nią osobistego kontaktu. W sferze publicznej świętość została jednak kompletnie zapomniana. Ludzie masowo tracą zdolność do przeżywania świętości: zarówno w słowach i uczuciach. Ten wymiar życia po prostu zniknął. Można to jednak wyjaśnić: zburzono infrastrukturę, która umożliwia takie wspólne przeżywanie. Nie usłyszę jednak takiego głosu w debacie publicznej na tematu pożaru w Katedrze. Nie usłyszę go nawet krytycznie: nie ma mowy o świętości.

Katedra wzięta na języki

Jednocześnie, masowa wyobraźnia błyskawicznie zaludnia tragedię w Paryżu, liczę to w tysiącach komentarzy, które mnożą się, kiedy to teraz piszę. Prawie natychmiast gdy opublikowano informacje o pożarze pojawiły się teorie spiskowe, następnego dnia mnożą się ideologiczne pretensje dot. środków wpłaconych na odbudowę katedry. Sama tragedia pożaru zostaje zasłonięta tymi interpretacjami. W ciągu najbliższej dekady będziemy oglądać wizualizacje takich danych w czasie rzeczywistym, wraz z ich odchyleniami politycznymi. Język ludzki jest kodem, który zostanie złamany przez sztuczną inteligencję. Ile z głosów komentujących pożar w katedrze, to boty? Ilu użytkowników intelektualnie nie da się odróżnić od botów? Internet wypluwa ludzkie myśli w przygniatającym rozmiarze, masy mają głos i widzimy, jak ich używają/używamy. Internet jest bezprecedensowym ożywieniem kultury; nigdy w historii świata ludzie nie pisali tak dużo, i tak głupio. Internet to zwierciadło, w którym wszyscy się przyglądamy.

Jest to także porażające wyobraźnię narzędzie wojny politycznej, zwanej “wojnami kulturowymi”. To wojna umysłów; są one w niej zanurzone jak w wielkiej zupie. Kiedy przeanalizujemy spektrum dyskursów publicznych, narzuci się nam ich powtarzalność. Pod względem poznawczym są to głównie heurystyki. Stereotypy mnożą się na social media głównie ze względu na ramy przekazu. Krótkie wiadomości są angażujące emocjonalnie i łatwo się polaryzują (dlatego są polityczne).

Upolitycznienie komunikacji internetowej oraz platform komunikacyjnych wywiera ogromny wpływ na nasz światopogląd. Jednocześnie, większość dyskusji w Internecie jest powtarzalna i nacechowana niską kulturą: facebook nie jest agorą, tylko targowiskiem. W rezultacie, oglądamy świat w niskiej rozdzielności.

Media społecznościowe to chaotyczne środowisko komunikacyjne, gdzie umysły bezwiednie są wciągane w polaryzacje polityczne. Również głosy o wysokim statusie dają się uwikłać w to przekrzykiwanie. Boleśnie uwydatnia to poziom polskiej debaty publicznej; człowiek wstydzi się reprezentantów “obozu rządzącego”, “opozycji”, ekstremistycznych żenad, nadto i samego siebie, kiedy daje się wessać w jadowite, jałowe spory. Ta neutrotyczność i wtórna obrazkowość dyskusji otępia żywy intelekt. Dyskusje łatwo homogenizują się i marginalizują mnóstwo wątków i kontekstów. Rozmawiamy tak dużo, lecz wciąż kręcimy się tymi samymi uliczkami. Patrząc na bogactwo kultury (chociażby polskiej, a przecież istniejemy w kulturze globalnej, pol-anglojęzycznej), debata jest ogromnie zawężona, jest emocjonującą grą złożoną z ograniczonej liczby znaczeń i memów.

Algorytmy filtrujące YouTube oflagowały nagrania z pożaru Katedry jako “teorie spiskowe”. Jest to przykład bezradności; media próbują opanować kolejne fale odklejonej wyobraźni i ignorancji, w rezultacie trafiając w nagrania realnych wydarzeń. W przyszłości możemy spodziewać się ciasnych regulacji, takich jak art. 13 – dopiero totalitarna kontrola treści powstrzyma zalew głupoty, a jednocześnie zdusi wolność wypowiedzi.

Potrzebujemy mądrych ludzi

To spłaszczenie dyskursu publicznego ma wiele przyczyn, ukazuje jednak jedną potrzebę: potrzebujemy mądrych głosów. Potrzebujemy mądrych ludzi, zarówno jako Polacy, jak i Europejczycy. Potrzebujemy ich tak, jak piesek potrzebuje miski z karmą, czyli rozpaczliwie. Polski dyskurs publiczny jest zatkany, mnożone w nim memy są głównie polityczne. Tak rzadko pojawiają się pozytywne, nieuwikłane politycznie wartości. Wszystko kręci się wokół negatywizmu kłótni i charakterystycznej dla naszego narodu dziwnej heroiczności w “krzyczeniu do upadłego”.

Mądrzy ludzie mówią zachowawszy wielość kontekstów, bowiem nadmierna polaryzacja jest po prostu jałowa. Mądry człowiek dystansuje się od toksycznych dyskusji, ponieważ godzą one w godność i ogłupiają. Polemiczne dyskusje pożerają się nawzajem i tylko przepalają emocje. To angażujące, a jednocześnie męczące. Potrzebujemy zdrowej i twórczej wymiany myśli, w której nie uczestniczy pareset głosów naraz, tylko kilka. W odróżnieniu od konsultacji społecznych zanurzonych w mediach społecznościowych, potrzebujemy głosów wielkich ludzi, którzy patrzą sobie w oczy. Najpierw jednak trzeba uhonorować ich miejsce w sferze publicznej oraz zabezpieczyć warunki ich przyszłego wyłonienia się. To oni zostaną zapamiętani, tak jak historia pamięta o mówcach różnych czasów. Nie możemy dopuścić do tego, aby nasza czasy zostały zapamiętane jako polifonia krzyków i festiwal głupoty.

Zasada arystokratyczna może uzdrowić sferę publiczną

Świętość, która mieszkała w katedrze Notre Dame jest podstawą do prowadzenia takiego dialogu. Nie chodzi o asocjacje religijne! Świętość poprzedza je, a współczesność jest najlepszym czasem, aby wyartykułować tę pierwotność. Świętość nie istnieje w próżni, nie jest ograniczona do religii instytucjonalnej. Żyje w budynkach, w wysokiej sztuce, w sercach, a także wewnątrz specyficznych grup ludzkich. Świętość żyje także w czasie, a jej “zachowanie” w nim wymaga struktury takiej jak katedra Notre Dame, struktury opieki i pielęgnacji. Świątynie i kościoły są – przynajmniej jako idea – schodami do świętości; schodami do grupowego doświadczania jej. Dzięki nim, świętość jest dostępna, powstaje brama do niej. Świat pełen jest takich bram. Do czego jednak prowadzą? Zapomnieliśmy o tym i dlatego nie możemy – jako niesamowita całość, jaką jest suma generacji ludzkich zwanych “populacją” – nie możemy wyrazić świętości z naszych własnych czasów, wyobrażeń i potrzeb. Dlaczego? Ponieważ ta zdolność należy do mniejszości, zawierającej członków wszystkich innych mniejszości – czyli arystokracji. Kryteria i kondycja moralna arystokracji ulega zmianom na przestrzeni czasu, jednak zasada arystokratyczna pozostaje niezmienna: to istnienie i uznanie tego, co wyższe oraz dążenie do tego, co najwyższe.

Być może Ty należysz do tej mniejszości, w postaci potencjalnej, lub zaszczutej przez masy. Jeżeli to właśnie Ty, to cieszymy się, że tu jesteś. Wiedz, że nie jesteś sama!

Arystokracja wyrasta z puli potencjałów i kompetencji, takich jak wrażliwość, wielowymiarowa inteligencja, ale także >>wola<< która pozwala zrobić dobry użytek ze swoich władz poznawczych, aby zbliżyć się do kompletnego życia i świętości, a także móc ją wyrazić tak, aby ludzkość mogła się nią pożywić, aby mogła ją grupowo odnaleźć. Ekspresja ta dotyczy absolutu – tego, co jest najwyżej – a zawsze coś jest najwyżej, nawet kiedy ów szczyt opiera się na zanegowaniu.

Ekspresja Najwyższego różni się na przestrzeni czasów i zachowuje żywą kontekstualność. Kiedy świętość zostaje umiejscowiona najwyżej, wszystko inne “samo opada na swoje miejsce”. Sama świętość zaś jest tajemnicą, odczuwaną w unikatowy, rozświetlający człowieka sposób. Jest intymna, osobista, odzwierciedlona przez słowa, spojrzenia, oddech, harmonię przyrody, dzieła sztuki, ale także nasze własne ciało.

Świętość jest do odnalezienia dla tych, którzy przejdą drogę, wejdą na górę. Kiedy ją odnajdą, mogą zanieść ją innym. Cywilizacyjna doniosłość Zachodu zawiera się w wyrażeniu tej świętości na miarę swoich czasów: to są kwiaty, kwitnienie cywilizacji, które przez ostatnie dwa tysiące lat zostało zorganizowane w mitologii chrześcijańskiej. Jeżeli sięgniemy do uczuciowych korzeni chrześcijaństwa, odnajdziemy piękno; europejski smak świętości. To zupełnie inny punkt widzenia od jadowitej i zapętlonej krytyki kościelnej instytucjonalności. Cywilizacja jest tak złożonym organizmem, że zawsze odnajdziemy więcej niż tylko to, co piękne. I odnajdziemy to wszystko w człowieku. Odnajdziemy w nim świętość; kryje się ona w sercu konfiguracji, która niesiona przez czas prowadzi do urzeczywistnieniu świętości w swoim własnym – w Twoim – życiu.

Ten czas – o odpowiednio zwielokrotnionym rozmiarze – czyni cywilizację. 900letnia świątynia to schronienie dla świętości wyryte w czasie i przestrzeni. Katedra jest miejscem, w którym zminiaturyzowano chrześcijański kosmos mityczny, “rozpoczęty” przez śmierć pewnego człowieka na krzyżu. Czy nasza cywilizacja wyda na świat nowe katedry, które przetrwają prawie tysiąc lat? Czy zachowamy kontinuum wyrażania Świętości, która połączy nas z tym, co najwyższe, a jednocześnie zaktualizuje ekspresję o język i potrzeby, które są charakterystyczne dla naszych czasów?

Aby te pytania mogły się ziścić potrzebujemy odbudować to, co wielkie: nasze świątynie i duchowo-intelektualne elity. Odnajdźmy naszą arystokrację, zadbajmy o nią, uznajmy ją i cieszmy się z wydanych przez nią kwiatów.