Co to znaczy (współ)Czucie – wprowadzenie do dialogiki Ja-Ty-To

Klasycznym elementem rozmów o duchowości jest prymat czucia nad myśleniem. Co to jednak właściwie znaczy, i jak mówić o czuciu, aby go nie utracić?

Uczucie, przeczucie, poczucie i współczucie…wydaje się, że esencja tych słów stała się centralnym motywem naszego czasu. Czymś upragnionym, poszukiwanym, najwyższą wartością, a nawet żądaniem. Nie tylko w rozmowach na temat duchowości, gdzie upominamy się nawzajem, aby “więcej czuć, mniej myśleć”, ale także w życiu publicznym i politycznym.

Publiczne współczucie

Dla wielu bowiem “współczucie” stało się najważniejszą wartością, która decyduje o etycznej ocenie czynów i decyzji. Współczucie staje się tutaj odpowiedzią na palące problemy życia publicznego; kwestię migracji, mniejszości, ekologii, czy ogólniej; podejścia do ludzi, flory i fauny. Zawsze bowiem na końcu tej drogi jest jakiś cierpiący człowiek, zwierzę lub “cierpiąca” natura, rabowana i demolowana przez człowieka.

Współczucie jest także normą społeczną, którego nieprzestrzeganie prowadzi do przykrych konsekwencji. Tworzy to społeczny przymus publicznego eksponowania swojego współczucia; czy to przez inicjatywy charytatywne, czy zwykłe uprzejmości, często nie do końca szczere. Domniemany lub realny brak współczucia staje się także dźwignią do ostracyzmu człowieka lub całych społeczności. Kiedy stygmatyzujemy kogoś jako nieczułego, wyzutego ze współczucia czy egoistycznego, staje się on kimś złym i niebezpiecznym.

Prywatne współczucie

Współczucie, rozumiane jako wewnętrzna wrażliwość, otwarte serce jest także niezbędnym składnikiem relacji ze sobą. To swoisty paradoks i tajemnica tożsamości; Ja jestem ze Sobą, jestem dla siebie dobry, jestem w siebie wsłuchany i dzięki temu mogę chronić i szanować siebie, m.in. podejmując dobre dla siebie decyzje. Mogę także właściwie rozpoznać i zareagować na sygnały, które przychodzą do mnie od innych ludzi.

Czucie siebie oznacza także relację Ja z własnym ciałem; nie tylko odpowiadanie na jego sygnały, ale także zachowanie miękkości i rozluźnienia ciała. Nieczułość czyni ciało twardym, mnoży w nim napięcia i oddaje na żer mocom stresu. Wówczas myśli i decyzje nabierają usztywnienia, które promieniuje na innych ludzi.

Myślenie o czuciu, czucie myślenia

Myślenie – wiedza – mowa – tekst – kalkulacja – OSĄD – rozum, dalej skoligacone z ideą egoizmu
Czucie (emocje, uczucia, współczucie) – intuicje – twórczość artystyczna – spontaniczność – NIEOSĄDZANIE – serce, dalej skoligacone z ideą altruizmu

Czy czucie i myślenie stanowią dwa odrębne moduły, pomiędzy którymi “przełączamy się” w codziennym funkcjonowaniu? Czy wykluczają się one i nie mogą współistnieć symultanicznie?

Na to wskazywałby rozszczepiający charakter zestawiania czucia i myślenia. Utarta w potocznym myśleniu różnica pomiędzy sercem a umysłem wprowadza nas w podobny dylemat; ciasną ścieżkę albo-albo. Rezultatem tego dualizmu jest “kontrintuicyjność”, poczucie zgrzytu i sprzeczności, które zawsze pojawiają się, gdy sprowadzamy refleksję do dwóch, przeciwstawnych elementów. Zgrzyty wynikają także z bliskości myślenia i czucia, które biorą symultaniczny udział w naszym doświadczaniu.

Jak mówić o czuciu

Aby mówić o rzeczach serca bez szkody dla niego, potrzebujemy odpowiedniego języka. Unikniemy wówczas sprzeczności, kiedy z “czucia” czynimy coś tyranizującego, osądzającego, dewaluującego. Język bowiem jest czymś żywym, dynamicznym i głęboko kształtującym nasze doświadczenie. Moim zdaniem nie jest dobrą receptą samo milczenie i wyciszanie myśli – jak to wielu mogłoby polecić. Obkłada to bowiem słowa swoistą klątwą i odcina język od tego, co dobre. Powyższa “recepta” (czy ogólnie mówiąc skojarzenie wiedzy i myślenia z mową, z czego wypływa zalecenie o milczeniu i apofatyczne peany brzmiące: “nie da się ująć tego w słowa!”) tłumi także osobistą ekspresję; człowiek jest bowiem Zwierzęciem Mówiącym, a język jest żywiołem naszego życia.

Tutaj właśnie pojawia się Martin Buber; żydowski mistyk, który współstworzył sposób myślenia zwany Dialogiką. Zasada dialogiczna, u Bubera głęboko związana z duchowością i sacrum, głosi, że wszystko u człowieka jest podwójne. Nie próbuje jednak przezwyciężyć tej dualności roszczeniami o jakąś Jedność. Nie da się dualności zniknąć, odczarować, znieść w jakimś egzaltowanym doświadczeniu. Dualność nie jest także iluzją czy fałszem, jest to po prostu fundament ludzkiego życia.

Dlatego właśnie ludzkie życie realizuje się w parach. Nie ma zjawiska, które nie współzawierałoby w sobie przeciwieństwa. Zamiast jednak wybierać pomiędzy zjawiskiem A i antyA, myślimy w kategoriach par. Zawsze. O wszystkim, o czym tylko możemy pomyśleć.

Zawsze, gdy robimy coś konkretnego, na horyzoncie działania majaczy nie zrobienie tej samej rzeczy. Zrobić coś i tego nie zrobić. Kochać coś, a czegoś nienawidzić. Coś wybrać, a coś odrzucić. Każda czynność, myśli i emocja “emituje” Coś Drugiego.

Stąd być może błyskotliwe zalecenie pewnego angielskiego alpinisty, Edwarda Aleksandra Crowleya:

“Każdą myśl równoważ jej przeciwieństwem. Albowiem ich Zaślubiny to anihilacja iluzji”

O ile jednak konceptualne myśli emitują przeciwieństwa a decyzje coś, co nie zostało zrobione (ściśle: “zmyłem naczynia” i “nie zmyłem naczyń”), to jakie pary są fundamentalne dla naszego doświadczenia?

Według Bubera są to:
Ja i Ty.
Ja i To.

Według Bubera Ja istnieje wyłącznie wobec Ty lub To; tj. współpowstaje z jednym lub drugim.
Kiedy więc myślimy dialogicznie, nasze Ja zawsze istnieje wobec jakiegoś Ty. Według Bubera tym “Wielkim Ty” był Bóg (który jest wszechobecny, dlatego zawsze współtworzy Ja). Jednak na poziomie relacji Ty to drugi człowiek; zjawisko responsywne, odrębne i różne, a jednak żywe.

Z kolei To jest królestwem przedmiotów; czyli wszystkiego co rozpoznajemy jako “it”, “this”, “that”, “thing”, jako rzecz. Obejmuje to zarówno “mentalne rzeczy”, takie jak stwierdzenia, konkluzje, fakty i inne “rzeczowniki myślenia”, jak i rzeczy fizyczne, nieożywione, np. kamienie, puszki, śmieci, etc.

Według Bubera niemożliwa jest relacja pomiędzy Ja i To; pojawia się ona dopiero pomiędzy Ja i Ty.

Czy jednak To może stać się Ty?

Oczywiście! Ożywienie przedmiotu, zwłaszcza w czasach technologii, to coś jak najbardziej zrozumiałego. Możliwa jest także droga odwrotna; uprzedmiotawianie ludzi czy zwierząt oznacza ich zamianę z Ty w To. Wydaje się to być fundamentem wszelkiego poniżania i urągania. Buber bowiem stwierdza, że każda relacja Ja i Ty zakłada pierwotną, wręcz transcendentną równość, ponieważ wszelkie gradacje, czynniki różnicy mają substancję To i zakrywają relację pomiędzy Ja i Ty.
Kiedy bowiem domykam kogoś w koncepcji: “Ty głupcze”, “Ty lewaku”, “Ty faszysto”, “Ty debilu”, “Ty mądralo”, lub poprzez utożsamienie:
A jest kłamcą, A jest słaby, A jest natarczywy, A jest niebezpieczny, A jest zapominalski, A jest puszczalska, A jest sztywniakiem
…naturalnie zawężamy złożoność jego istoty do koncepcji w konkretnej wypowiedzi językowej. A słowa mają moc i wywołują reakcję emocjonalną. W myśleniu dialogicznym czujemy się urażeni ZAWSZE, gdy ktoś “zamknie nas w To”. Wliczają się tu także pochlebstwa i projekcje, które odrywają człowieka od jego prawdziwego Ty i przenoszą w któryś z domków królestwa To.

Wówczas bowiem nasza świadomość-Ja czuje się wrzucona w jakąś szufladkę, która określać ma całą jej tożsamość. Stąd zasadnicza różnica w wypowiedzi: “jesteś głupcem” a “czasami zachowujesz się mądrze”. Uprzedmiotowić możemy nie tylko całego człowieka, ale także jego ciało, umysł lub jakąś cechę. Wtedy także wkraczamy do królestwa To.

Relację Ja i Ty można scharakteryzować przez szereg cech, które pokrywają się z intuicjami na temat czucia. Jest to relacja otwarta i bezpośrednia. Ma ona w sobie coś z nieskończoności, bowiem zjawiska domknięte i skończone należą do królestwa To. Dlatego właśnie każda relacja według Bubera jest święta, czy innymi słowy, ukrywa w sobie obecność sacrum.

Pomiędzy Ja i Ty wydarza się także miłość i wszelkie jej postacie. Nawet, gdy założymy, że siła Miłości jest nieskończona i wszechogarniająca, wydarza się ona wyłącznie pomiędzy Ja i Ty. Innymi słowy, według Martina Bubera nie bierze się ona sama z siebie. Aby kochać, potrzebujemy pary, nawet gdy będzie to Ja (pojmowane jako teraz-doświadczający-podmiot) oraz serce. Oczywiście możemy także kochać jakiś przedmiot, na przykład instrument muzyczny. Nie będzie odstępstwem od dialogiki, gdy napiszę, że wówczas instrument ten staje się żywą istotą. Zresztą dla plemion pierwotnych to także żadna niespodzianka…

Dialogika Bubera nabiera szokującej autentyczności, gdy porównamy ją z myśleniem pierwotnym. Tak zwany animizm widział bowiem wszystko jako żywe istoty, które zostały “upostaciowione” do bóstw. Mamy np bóstwo tego konkretnego jeziora lub strumienia, ale nie tylko; wyróżniamy także duchy wszystkich jezior lub całej wody. Na co wskazuje imię Posejdona? Na wodę, która jest a) upostaciowionym Ty, które jest b) święte. Posejdon był także bogiem stałego lądu; tworzy to wyobrażenie “wód i lądów”, które, jako nieuchwytna, ale potężna całość, staje się wielkim Ty przyrody.

Czucie w relacji

Gdzie w tym wszystkim jest czucie? W dialogice to proste i jasne; czucie ukrywa się w relacji Ja i Ty. Kiedy podchodzimy do kogoś “jak do człowieka”, przekraczając określające go etykietki i statusy, innymi słowy: kiedy odkrywamy jego Ty, natychmiast odzyskujemy zarówno nasze Ja jak i czucie. W tym samym momencie ustanawiamy relację, która znika, gdy pomiędzy Tobą a rozmówcą wkradnie się jakieś To; rzecz mentalna lub fizyczna, której przypisywana siła zmoże porozumienie i po prostu wyłączy czucie.

Zaskakujące królestwo (współ)czucia

Odkrycie czucia jako czegoś powstającego w relacji to jednak nie koniec. To dopiero początek.

W parze (Ja – Ty); współczucie jest myślnikiem, “-“. Ów skromny myślniczek symbolizuje ogromną część ludzkiego doświadczenia, która wydarza się zarówno wewnątrz relacji jak i wewnątrz czucia. Jest ona także naznaczona różnicą; Ja bowiem nie jest Ty. W myśleniu dialogicznym absurdem jest twierdzenie “Wszystko jest jednością”; taka “Jedność” jawi się jako największe, najbardziej masywne “TO”.

Kiedy nawiązujemy relację, Ty zarówno człowieka, zwierzęcia, jak i każdej rzeczy ożywionej naszym sercem ukazuje się jako Różne. W antropologii używa się tu pojęcia Inny.

“Relacja z Ty jest bezpośrednia. Między Ja i Ty nie ma żadnej pojęciowości, żadnej wiedzy, żadnej fantazji, a sama pamięć zmienia się, kiedy przechodzi od szczegółu do całości. Między Ja i Ty nie macelu, nie ma pożądaniaczy antycypacji, a sama tęsknota zmienia się, gdy przechodzi od marzenia do zjawiska. Każdy środek do relacji jest przeszkodą. Tylko tam, gdzie rozpadły się wszelkie środki dochodzi do spotkania”

– Martin Buber

Jednocześnie jesteśmy “rozbrojeni” z koncepcji i abstraktów służących często za obronny lub zaczepny oręż. Żadnych To!, tj. żadnych koncepcji i żadnych rzeczy, które np. sygnalizują różnicę na naszą korzyść, w sensie statusowym, intelektualnym, finansowym, czy innym…

Tylko Ty i Ja. Żadnego To, a zatem: Różnica między nami. O ile bowiem możemy wsiąknąć w jedną ideę (“to”) lub jakąś z-obiekt-ywizowaną normę, czytaj: koło wzajemnej adoracji, plemię, rodzinę, partię, koterię czy instytucję, nigdy nie uchylą one naszej pierwotnej Różnicy.

(Według Martina Bubera właśnie w tym miejscu zaczyna się nie tylko człowieczeństwo, ale także coś zasadniczo nieludzkie, przynajmniej dla religii Abrahamowych, czyli sacrum i Bóg.)

Czucie zatem napotyka Różnicę i tak powstaje Napięcie. Według Bubera rodzi się także miłość, nie tylko w sensie namiętności, ale także fundamentalnej sympatii, czyli “kosmicznej siły spajającej wszystkie rzeczy”, jak Grecy określali sympatheię. Jesteśmy w relacji = lubimy się, a więc możemy także się czubić.

W Różnicy, nieusuwalnej, realnej i dynamicznej inności mnie i bliźniego, drugiego człowieka, Ty, odkrywamy całe królestwo doznań i emocji. Są to autentyczne czucia, jak je nazywają fenomenolodzy. Co ciekawe, również ciało może stać się Ty; kiedy wsłuchujemy się w jego sygnały, zrodzone z niego odczucia i emocje, ból i napięcie. Nasz umysł także jest Ty; doświadczamy bowiem myśli, wspomnień jako czegoś odrębnego.

Różnica jest także zarzewiem antagonizmów. Teoretycy tantry na Zachodzie, np. David Deida, odróżniają związek miłosny od przyjaźni tym, że w tym pierwszym panuje namiętna polaryzacja płci, przyjaźń zaś polega na harmonii. Tutaj polaryzacja jest zarzewiem namiętności, pozytywnych i negatywnych (ale także ambiwalentnych), które wydarzają się w naszym myślniku, pomiędzy Ja i Ty. Jeżeli pragniemy obcować z innym człowiekiem w sposób autentyczny, przygotujmy się na te emocje. Wielu wybitnych tantryków, a takżeMój ulubiony szachista Aleister Crowley, wielokrotnie pisali o tym, że takie nastawienie na Totalną Relację, pozostanie w relacji nieważne co się wydarzy, czyli wyrzeknięcie się królestwa To jest właśnie ścieżką Miłości, która utrzymuje nasze serce i cały organizm na optymalnym poziomie pobudzenia, mobilizacji i wnosi ogień do życia.

Co by się nie działo, możemy pozostać w relacji lub nie. Kiedy uciekamy w królestwo To; czyli w rzeczy, relacja przestaje istnieć. Myślenie dialogiczne w zaskakujący sposób tłumaczy katolicką dykterię, że “Bóg nie jest z tego świata”; nie jest On bowiem żadną rzeczą, tylko najczystszym, sprężonym i najintensywniejszym możliwym Ty; zawsze obecnym, stąd i zawsze możliwym do zaadresowania, partnerem do zainicjowania relacji. Stąd Buber stwierdza, całkiem panteistycznie, że wydarzenia, które nas spotykają są “zagadnięciami” Boga. Każdy moment jest wezwaniem, a także wyzwaniem.
Nasze życie to odpowiedź.