Wprowadzeniem do poniższego tekstu może być video, w którym opowiadam o fundamentalnie relacyjnym doświadczaniu rzeczywistości. Adresatem niniejszego tekstu jest Nuit, thelemiczne bóstwo, które pojawia się także w panteonie egipskim (Nut, Nun) i greckim (Nyx). Ścieżki do poznania Nuit studiować można m.in. w 1 rozdziale Księgi Prawa (skrótowo: AL). Anglojęzyczna wersja artykułu została opublikowana na stronie Thelemic Union.
Celem naszych rozważań będzie ukryta transformacja życia codziennego; z profanicznego pseudo-życia, zawalonego martwymi presjami & Rzeczami, do świętego, zaiste Świętego Życia nie opartego na Rzeczy (No-thing, por. AL. I: 46), przesyconego bóstwami i duchami oraz ich spotkaniami.
Rzeczywistość jest ciągłością
Transformacja ta jest procesem, która nie stoi w oporze wobec niczego, co składa się na nasz czas; czy to “degrengolady moralnej”, czy “starego eonu” czy “kapitalizmu”, czy “zmiany klimatu”. Są to wszystko idiomy “drugiej strony medalu”, które są zarzewiem opozycji w postrzeganiu świata[1].
Transformacji nie można budować na opozycji i negacji tego, co jest – nieodwracalnie bowiem zdeformuje to bieg podróży. Gruntem transformacji jest całościowe, afirmatywne i subwersyjne podejście do zastanej Rzeczywistości. Nie przecina jej żadna przepaść powstała z pojmowania życia jako walki – wszelkie walki następują już wewnątrz Rzeczywistości, jednak fundamentalnie nie wpływają na to, co JEST. Gdy czynimy walkę czymś ontologicznym, tworzymy w Rzeczywistości wyrwę – nieważne, czy imieniem naszej walki jest dobro-i-zło, prawda-i-fałsz, przeszłość-i-przyszłość, wyżej-czy-niżej, moc-i-słabość, jedno-lub-wiele – zawsze w rezultacie otrzymamy przykre pęknięcie, do którego zaczną wpadać nasze myśli i, w którym demorfować będą się nasze pragnienia.
Rzeczywistość jest Kimś
Niech nasza rzeczywistość będzie doświadczana jako spójna, “trwała” (AL I: 27, en. continuum) – niech będzie doświadczana jako Nasza Pani Nuit. Takie kontinuum trudno uchwycić konceptami, czego fiasko ilustruje obraz cięcia nieba mieczami (por. AL I: 27). Łatwiej je opiewać pieśnią. Zamiast szatkować Ją przy pomocy nazw – “świat’, “rzeczywistość”, “kosmos” – przywróćmy Jej imię; Nuit. Mówienie o Tej, która jest zawsze obecna, zawsze dotyka i przenika (AL I: 26) per “Rzeczywistość”, przypomina adresowanie kochanki w towarzystwie “ta fajna kobieta, z którą ostatnio spałem”.
Dzięki tej operacji scalamy to, co fałszywie jawi się jako radykalnie pofragmentowane – wówczas nasz umysł, zamiast błądzić pośród pociętych cząstek, jedne goniąc, inne odrzucając, znowu innych bojąc się i masę ignorując, może osadzić się w Nuit, coraz głębiej i głębiej.
Droga do Nuit
Gdy przestajemy podważać kontinuum Nuit, poprzez adorację, praktykę i etykę Naszej Pani uczymy się w niej zamieszkiwać i postrzegać wszystkie istoty jako – przede wszystkim – Jej gwiazdy (AL I: 3 w kontekście AL I: 4, por. z nowym komentarzem, AL I: 12). Ukazuje to rozdział I Liber Legis jako raczej procedurę magiczną niż traktat do studiowania i omawiania. Dzięki (wzajemnej!) miłości do Nuit otwiera się droga do zapowiedzianej wyżej transformacji. Fragmenty z I rozdziału Księgi Prawa mogą być inspiracją do osadzenia się w tej drodze; mogą zostać użyte jako wskazówki do takiego sposobu postrzegania, który zbliża do Nuit.
Wówczas oczyścimy się z bałaganu (ang. burden), obciążeń, trosk i frustracji, tarć wynikających z profanicznej percepcji, a im bardziej scalimy percepcję w Nuit, tym bardziej będziemy mogli się nią cieszyć i – z wewnątrz Nuit – dyskretnie (AL. I 10) operować w Profanum (vide AL I: 23). Proces ten niewątpliwie zajmie trochę czasu. Wówczas w codzienności będę tylko Ja oraz Nuit; życie stanie się romansem z Naszą Panią i jej tajemnymi imionami. Co jednak z innymi ludźmi?
Gwiazdy & ich konstelacje
Księga Prawa objawia ludzi jako gwiazdy. Jest to niejako pierwsza, uderzająca, poprzedzająca i obejmująca wszystko inne wizja ludzi; są oni gwiazdami na firmamencie Nuit. Wiemy, że każda gwiazda to ogromna furia płonącego ognia – widzimy je jednak jako błyszczące kropki, wielkością nie odróżnialne od świetlików. Z tej perspektywy nie możemy wniknąć do sekretnego serca innej gwiazdy, jedynie podziwiać podobieństwo tego serca z naszym. Możemy jednak studiować konstelacje, w które gwiazdy się układają, oraz łączące je harmonie sfer.
Myślę, że to właśnie w połączeniach gwiazd – w harmonijnych przestrzeniach między nimi – bogowie i duchy wiodą swoje ukryte życia. Innymi słowy, bogowie i duchy żyją stricte >>pomiędzy<< ludźmi-gwiazdami; możemy znaleźć bogów i duchy w dynamicznych przestrzeniach relacji. Dostrzeżenie oraz podziwianie ich tańca dzieje się w Nuit; przypomina przygodę w brzuchu Wieloryba. Kiedy widzimy Naszą Panią, możemy ujrzeć obroty sfer niebieskich.
Owe ruchy, spotkania i połączenia są tym, w czym możemy realnie partycypować – w przeciwieństwie, jak opisałem wyżej, używając astronomicznych metafor – do wnętrza innych gwiazd, w których nie możemy brać realnego udziału (możemy wszak zobaczyć tylko swoje własne). Wierzę, że wnętrza gwiazd są nie tylko nieuchwytne, ale też nienaruszalne – zaś wiele z tego, co bierzemy za “siebie”, tak naprawdę dzieje się pomiędzy i – z perspektywy Hadita, serca gwiazdy – nie należy od nas. Oznacza to, że jesteśmy “poza doświadczaniem”, że jesteśmy “unfuckwithable”.

Gdy korowód tańczących duchów i bogów zwiedzie nas, łatwo można się wybudzić, Powrócić. Iluzja wszak nie jest zbrodnią czy grzechem, tylko pomyłką. Perspektywa ta może być antidotum na dzisiejszy, drażliwy i zaabsorbowany samoobroną świat, w którym przyszło nam żyć.
Opisana w tym tekście perspektywa ukazuje świat ludzi jako krainę dynamicznych spotkań. Już dwie gwiazdy tworzą unikalną konstelację, a co dopiero pięć, dziesięć czy sto. Oto świat, gdzie Pomiędzy jest najważniejsze. Oczywiście spotkanie będzie inne, gdy gwiazda A spotyka się z B, inne gdy B spogląda na C; za każdym razem będzie ono unikalne. To, co postrzegamy, to przestrzeń, której znakiem jest tu myślnik. A – B, to inny myślnik niż B – C, tak samo A(dzień później) – C(dzieciństwo).
Przestrzenie te są portalami dla bóstw i duchów, które pojawiają się i powinni być (u)czczeni jako pełnoprawni członkowie interakcji. To właśnie tutaj thelemita może prawdziwie zamanifestować swoją gościnność. Jak wiemy, astrologia usiłowała ujarzmić tę złożoność do odgórnie narzucanych, jakkolwiek dynamicznych, atrybucji, podobnie inne, “zobiektywizowane” prawa psychologiczne. Metody dywinacyjne zdają się bardziej poręczne. Nic jednak nie zastąpi dobrze nastrojonej percepcji.
Osoby zainteresowane rozwijaniem tej perspektywy odsyłam do prac antropologów ze szkoły perspektywistycznej, m.in. Eduardo Viveiros de Castro czy Dan Rosengren.
[1] Por. z Liber CCCXXXIII: roz. “Ślepy Tkacz”: „Szatan to duch krytyki”